Dawne tradycje mieszkańców Mysłowic
TRADYCYJNE POWITANIA I
POŻEGNANIA
W obecnych czasach wszyscy się pozdrawiają jednakowo - dzień dobry albo dobry wieczór załatwia problem witania w całej Polsce. Także w naszym regionie- w tym w naszych Mysłowicach. Tymczasem nasi przodkowie czynili to nieco inaczej. Witając się z kimś kiedyś najczęściej pozdrawiano go słowami "Szczyńś Boże!".
Ta formuła z jednej strony była dobrym życzeniem drugiej osobie, jednak służyła jako pozdrowienie.
Do dziś bardzo często spotyka się takie pozdrowienia na kopalniach między górnikami, którzy spotykali się na terenie swojego zakładu pracy, zwłaszcza pod ziemią. Ale są ludzie, którzy je praktykują na co dzień poza miejscem pracy. Także w relacjach z osobami duchownymi jest ono używane. W innych regionach Polski mówi się "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" u nas jest "Szczyńś Boże". Co ciekawe, w innych regionach nasze pozdrowienie jest często opatrznie rozumiane i osoba pozdrowiona w taki sposób zamiast odpowiedzieć tymi samymi słowami nieraz słyszałem jak odpowiada słowami "Bóg zapłać". Czyli adresat nie zinterpretował słów jako pozdrowienie a życzenie komuś dobra.
Kiedy widziano kogoś podczas pracy w ogrodzie albo na polu, zazwyczaj pozdrawiano go inaczej. Wołano wtedy takiej osobie "Boże dopomogej" albo "Boże dopomôż!". Człowiek pozdrowiony w ten sposób odpowiadał "Dej Panie Boże!". Zawsze wypadało pierwszemu pozdrawiać temu, który szedł ulicą - zagadywał w ten sposób do pracującego. Jako dwudziestolatek miałem okazję być w tej materii pouczony przez starszego pana w moich rodzinnych Kosztowach. Pozdrowiłem go po nowoczesnemu - dzień dobry. On odpowiedział, ale zapytał mnie, czy nie wiem, jak pozdrawia się pracującego w polu. Zdziwiłem się nieco, odpowiedziałem, że nie wiem. I usłyszałem właśnie opisaną powyżej formułę. Więc poprawiem się i pozdrowiłem go prawidłowo. Do dziś ją stosuję, ale często mieszkańcy o niej nie pamietają i są mocno zdziwieni. A niektórzy odpowiadają w sposób właściwy. To powitanie jest jednocześnie dobrym życzeniem sprawnej i lżejszej pracy, skoro życzy się człowiekowi, by sam Pan Bóg mu pomagał. Jest ono w mojej ocenie bardzo pięknym pozdrowieniem. Oczywiście stosowano też powitanie typu "witejcie" albo "witôm wos". Stosowano także współczesne pozdrowienia, które właściwie pozostaly jako jedyne czyli "dzień dobry" i "dobry wieczór". Ale te były dawniej rzadko stosowane. Młodzież dawniej, z pewnym przymróżeniem oka pozdrawiała się też hasłem "witôm cie piyknie" i odpowiadała "jo cie tysz witôm tôm samôm witackôm". Ale to w śląskim slangu młodzieżowym. Dziś ta młodzież ma po 70- 80 lat… Żegnając się dawniej mieszkańcy naszego miasta wypowiadali formułę "z Panym Bogym". I takimi słowami odpowiadano. Zawsze tak żegnano się (choć w czasie zwykłych pożegnań również) idąc do pracy, zwłaszcza do kopalń, gdzie praca była niebezpieczna i nikt nie wiedział, czy wróci żywy. Czasem odpowiadano "Idźcie z Panym Bogym". Do dziś słyszy się takie formuły między ludźmi. Są onbe żywe- zwłaszcza wśród pobożniejszych rodzin. "Z panym Bogym" to nie jedyna formuła pożegnalna. Pomiędzy kolegami, zwłaszcza wśród młodzieży żegnano się nieraz słowami "patrz tam jako" albo "to trzimej się" i "trzim się". Nie były to formuły oficjalne - nie wypadało ich stosować wobec osób starszych, jednak między młodymi były słyszane. Oczywiście znowu- dużo rzadziej funkcjonowały okereślenia pożegnalne typu "dobryj nocy", "do widzynio". W miare upływu czasu- zwłaszcza w okresie komunistycznym te pożegnania stały się coraz częstsze i dziś niemal wyparły te starsze. Ale, jak podkreśliłem, jest sporo mieszkańców posługujących się tradycyjnymi powitaniami i pożegnaniami do dziś.
Materiał opracowany i dostarczony przez :

Mysłowicka rodzina