STRÓJ LUDOWY - część II
Integralną częścią stroju ludowego był fartuch. W przeciwieństwie do obecnych czasów, kiedy fartuch zakłada się do pracy, w dawniejszych czasach miał on oprócz funkcji ochronnych wobec kiecki także funkcję ozdoby właścicielki. Poza tym fartuch miał też funkcje symboliczne- w zależności od użytego koloru. Dla przykładu- zielony to w stroju panny młodej lub na Zielone Świątki, biały na święta maryjne, czarny na pogrzeby, w adwencie i wielkim poście, żółty- druhna weselna, czerwony na dożynki itp. Niektórzy nazywają tą cześć stroju zopaską Ale jak wytłumaczyła mi jedna z lędzińskich chopionek- zopaska była z płótna, fortuch z jedwobiu. Na terenie naszego miasta kobiety nosiły fartuchy szerokie na ok. 150 cm i wszyte były w oszewkę z tasiemkami, które były wiązane z przodu- żeby ich nie było widać spod innych cześci strojów. Poza tym fartuch był ciężki i wiązanie go na oszewce spowodowało, że trzymał się równo i nie opadał w przedniej części. Bo w przeciwnym razie można było sobie go przydepnąć i po prostu się wywrócić. Bo kolejna zasada noszenia fartucha to jego długość. Na terenie Mysłowic zawsze noszono fartuch równy długością z kiecką, co nie we wszystkich rejonach Śląska występuje. Zopaski szyto z płótna. Głównie w paseczki biało niebieskie, czerwone lub szare. Czasem paski zastępowano kratką, ale bardzo rzadko. Te, które zakładano po domu były ozdobione tasiemkami, zazwyczaj dwoma. Wyjściowe ozdabiano na różne strony- w czasach nam bliższych często naszywano na fartuch koronkę bawełnianą białą, ale starsze fartuchy były często haftowane. W dolnej części fartucha naszywano szlak kwiatowy, oczywiście z dominacją róz, najbardziej ukochanych kwiatów naszych przodków. Często jeszcze stosowano okłodki czyli obszycia pasów materiału (z paskami pod kątem) wokół trzech krawędzi (dolnej i bocznych) i wykończano je ząbkami zwanymi bołgami. Niekiedy w dolnej części wyjściowego fartucha stosowano falbanę z zaprasowanymi kantami- to była zopaska z krauzą, bo krauza po śląsku to nie tylko słoik. Warto odnotować jeszcze, że często stosowano płócienne fartuchy białe na niedzielne popołudnia np. idąc na nieszpory. Były one ozdobione szeroką kantą haftu angielskiego. Takie fartuchy nazywano "ze śregom". O ile haftowane zopaski noszono do połowy XIX wieku także w stroju odświętnym, zwłaszcza wśród biedniejszych osób, o tyle w ciągu XIX wieku pojawił się fartuch jedwabny. Materiał ten był w dawniejszych czasach drogi i dlatego nosiły go tylko bogatsze warstwy społeczeństwa. Dopiero dzięki uwłaszczeniu chłopów i rozwojowi przemysłu jedwab stał się dostępny dla wszystkich zainteresowanych, także z rodzin chłopskich i robotniczych (żony robotników także nosiły stroje ludowe). Zaczęto więc jedwabne fartuchy nosić na niedziele i święta. Szyto je także z dwóch szerokości materiału, zszyte pośrodku (pamiętajmy, że dawniej materiały miały około 70 cm szerokości). Jedwab był tłoczony w kwiaty. Dodatkowo był ozdobiony nadrukowanymi kolorowymi bukietami kwiatów, z dominacją róż. Ale po II wojnie swiatowej pojawił się problem- znikły z handlu takie materiały. Pozostały tylko atłasy tłoczone ale bez drukowanych bukietow. Fartuch taki wyglądał dużo biedniej. Dlatego postanowiono powrócić do idei zdobienia, który zanikł w XIX wieku- wtedy często stemplowano wzory na fartuchach. Zaczeto więc malować. Eksperymentowały z tym siostry Blaut z Morgów- Maria (po mężu Gwóźdź) i Zofia (po mężu Bołdys). Najpierw malowały farbami plakatowymi. Do czasu, kiedy pojawił się pierwszy deszcz i wszystko zmył. Potem używały farb olejnych. Ale…. Zwykłe pędzle dawały zbyt grubą warstwe farby, która się szybko wykruszała. I gdy dały za dużo oleju jako rozpuszczalnika, pojawiały się tłuste obwódki wokół bukietów. Dlatego długo eksperymentowały z ilością rozpuszczalnika i kombinowały, czym te kwiaty malować. W pewnym momencie odkryły, że końcówki krowich ogonów mają tak twarde włosie, że można nimi kłaść bardzo cienką warstwę farby, która się nie kruszyła. Odtąd ruszyła ich produkcja seryjna. Morgi stały się centrum malowania fartuchów na pół Śląska. Ludzie nawet z okolic Bytomia przyjeżdżali tu i całymi wałkami materiału zlecali malowanie. Do dziś wsród tych, którzy noszą stroje jest sporo fartuchów malowanych przez te panie. Warto też odnotować panią Monikę Derę z Brzezinki, która w latach 90. XX wieku malowała wielką ilość fartuchów. Ale ona robiła to przy pomocy nowoczesnych farb akrylowych. Farby akrylowe dały nowe możliwości, bo nawet nie trzeba bać się tego prać. Istniał jeszcze typ fartucha jedwabnego lub taftowego- był bez tłoczeń a zdobiono go szeroką jedwabną i haftowaną taśmą (czasem to był pas namalowanych kwiatów, czasem aplikacje kwiatowe) równolegle, do dolnej krawędzi fartucha, okoo 20 cm powyżej. Zazwyczaj noszono go na nieszpory lub odwiedziny w niedzielne popołudnia. Miałem krótko zarysować tematykę fartucha, a wyszła mi… oda do zopaski Dla nas fartuch to fartuch. Dla kobiet noszących stroje ludowe to poważne zagadnienie, co, kiedy i jak ubierać. A fartuch pełnił tu rolę niebagatelną.

Dziewczyny z Krasów w pięknych jaklach i różnych fartuchach

Marzanna
Materiał opracowany i dostarczony przez :