Nasze Mysłowice

Pieśni

Ludowe




Bardzo ciekawym zagadnieniem są pieśni ludowe, wsytępujące na terenie Mysłowic.
O wartości grania i śpiewania pisałem już w innym miejscu, jednak teraz chciałbym zatrzymać się trochę na temacie pieśni ludowych.
Jako społeczeństwo Mysłowic mieliśmy tak jakby historycznego pecha. Dotyczył on faktu, że właściwie nie robiono na terenie obecnych Mysłowic żadnych poważniejszych badań etnograficznych w zakresie pieśni i tańców.
Jakieś pojedyncze pieśni zarejestrowane w Mysłowicach można spotkać w śpiewnikach, Ale de facto to wszystko. Do lat 90. XX wieku nie powstał żaden zbiór pieśni śpiewanych przez naszych mieszkańców. Do czasu, gdyż okazało się, że przez wiele lat swojej działalności (od lat 40. XX wieku) pieśni zbierał Erwin Włosek z Kosztów. Zapisywał melodie i słowa pieśniczek, które mu się podobały. Słuchał uważnie starszych osób, co śpiewają. Po latach nazbierało się tego sporo. Był praktykiem- wykorzystywał swoje zbiory do zabawiania ludzi na weselach i balach. Ale nadszedł czas, że dostrzegł w tych pieśniach jeszcze wartość zachowania ich dla przysłych pokoleń. Najpierw zaangażował się w zespole ludowym "Kosztowioki", który śpiewał wiele pieśni zachowanych przez pana Włoska, a następnie doprowadził do wydania tomiku pieśniczek pod tytułem "Śpiywômy po naszymu". Dzięki temu można się cieszyć zapisanym na wieki zbiorem pieśni ludowych z naszego miasta, choć nakład rozszedł się jak świeże bułeczki i dziś jest nieosiągalny. Jakie były te pieśniczki, które śpiewali z taką chęcia nasi przodkowie? Ze Śląskiem kojarzą nam się walce czyli waloszki sitzpolki. Ale grubo się mylimy. W rzeczywistości w folklorze mysłowickim (i sląskim) nie dosyć, że sitzpolki były w mniejszości to na dodatek w sporej swej części były to pieśni powstałe pod koniec XIX i na początku XX wieku. A zatem wśród tradycji mających ponad 1000 lat te są najmłodsze. Taka moda przyszła i już- społeczeństwo polubiło spokój pieśni o metrum ?. Częściej spotykamy starsze pieśniczki o metrum 2/4 czyli w rytmie polki. Przy czym pamiętajmy, że każdy region ma tempo śpiewania inne. Nasz folklor rozwijał się pod przeogromnym wpływem kultury Zachodu. I nasze polki są spokojniejsze niż polki np. kieleckie. Tempo naszych pieśni jest podobne do tempa piesni czeskich i niemieckich. Są spokojne i harmonijne. Bo te, pochodzące z innych regionów śpiewane są z większą werwą, co daje im szczególny urok, ale wprowadza naszych mieszkańców w błąd, gdyż sądzą, że śląskie polki powinny też tak być wykonywane. O czym mówią nasze ludowe pieśniczki? A o wszystkim! Treści pieśni są bardzo zróżnicowane i dotyczą wszystkich aspektów życia człowieka. Zatem wśród piesni ludowych znajdziemy te obrzędowe, o milosci, o pracy, o niedoli biednego człowieka, o tragedii śmierci, o sierotach, pieśni wojskowe, prześmiewne czy nawet piesni frywolne czyli nieprzyzwoite. Te ostatnie były prezentowane albo w sposób zakamuflowany, symboliczny, albo w bezpośredni. Przykładem mogą być słowa "Niydalecko bes polecko, wele mego dômu dałabych się pomiłować, ale ni môm kômu!". Chociaż takich pieśni bezpośrednich jest stosunkowo mało. Warto więc może przypomnieć nieco pieśni, które zawierały treści przedstawione powyżej. W temacie pracy przypominają mi się pieśni "Czyjeż to poleczko niy uorane", "Kosiorze stojôm" ale też pieśni o górnikach i hutnikach, Bardzo jest bogata tematyka miłosna. Warto przytoczyć piosenki typu "Zachodzi słôneczko na rogu kościoła" czy "Mamulko, tatulku dobry dziyń, dejcie mi cerusia na tydziyń". Z pieśni wojskowych nasuwająmi się pieśni typu "Trômbiôm, trômbiôm, w bymbny bijôm" czy "Uod Francyji jada, szabelkôm tocza". Tych pieśni było dużo więcej, ale zostały niejako zagłuszone przez pieśni wojskowe dwudziestowieczne, których nieraz uczono w szkole. Ważne miejsce, choć dziś już nieco zapomniane, stawowiły pieśni obrzędowe. Były o tyle ważne, że nie pełniły roli rozrywkowej, a ilustrowały niejako obrzędy czyli zachowania wymagane w określonych sytuacjach, nieraz związanych jeszcze z dawnymi wierzeniami. Z weselnych pieśni warto zauważyć pieśń "Oj chmielu, chmielu", "Wyjyżdżej fôrmanku", "Wesele to tu" czy "Wylazła spod polepy żabka". Mamy inne pieśni obrzędowe. Przykładem może być "Warzyła żur Marzana", czy "Gojiczek zielôny piyknie umojôny" z obrzędów marzannowych. Pojawiają nam się też pieśni religijne lub okołoreligijne. Wielka ilość pastorałek śpiewanych przez grupy Pastuszków i Herodów w czasie świąt bożonarodzeniowych są tego przykładem. Wśród takich pieśniczek warto odnotować kilka, zachowanych w pamięci Franciszka Pukocza. "Pokwolôny Jezus Krystus, winszujymy wôm", czy "Rômbało w Betlejym ziymi", a na koniec śpiewali "Dejcie nôm dejcie, co nôm mocie dać, a jak niy docie, to bydymy kraś". W repertuarze "Kosztowioków" jest też pieśń ludowa o świętej Dorocie "Żyła to żyła Dorota". To także pieśń ludowa religijna, kiedyś chętnie śpiewana przez ludzi w domach. Bo w kościołach już nie. Warto jeszcze na chwilę zatrzymać się nad językiem tych pieśni. Pomimo, że dziś śpiewamy wiele pieśni w języku literackim, to musimy pamiętać, że jeszcze 150 lat temu na naszym terenie języka literackiego w praktyce nikt nie używał! W zasadzie pieśni były śpiewane po śląsku. Czasem pojawiały się pieśni w języku niemieckim. Ale znam pieśni, które są śpiewane w dwóch językach na raz. Zdziwiło mnie to nieco, ale uznałem, że skoro na naszej ziemi przenikały się kultury i języki, powinno to być oczywste. A jak to wyglądało? "Ich hab tausend taler, doł by jo jich tobie, żebyś ty mie wziyna einbischen ku sobie. Aj weg, weg, na bok smarkatym, niy rôbże mi gańby przed cołkiym światym". Dopiero po II wojnie światowej kazano tłumaczyć piesni na język literacki. Potwierdził mi to w rozmowie znany mi i bardzo przeze mnie szanowany profesor Adolf Dygacz, który zapisał na całym Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim kilkanaście tysięcy pieśni ludowych. Jak widzimy, bogactwo piesni ludowych w Mysłowicach jest bardzo wielkie. Spora część z nich uległa zapomnieniu, ale mamy możliwości o nich pamiętać, gdyż są wydawane śpiewniki. Nie jesteśmy skazani tylko na "Szła dzieweczka do laseczka" czy "Poszła Karolinka". Piękno tych pieśni cieszy uszy słuhaczy do dziś. Przykładem może być zdarzenie, które mi zapadło w pamięci. Poproszono mnie kiedyś, by poopowiadać o historii naszego regionu osobom, które przyjechały na konferencję do Katowic. Spotkałem tam pana Krzysztofa Pajonka z "Kosztowioków", który miał za zadanie im pośpiewać. Przyłączyłem się do niego. Po naszym wystepie podeszła do mnie kobieta i zachwycona pogratulowała wystepu. Ale nie to mnie ujęło. Ona mi wtedy powiedziała "Jakie wy macie piękne pieśni ludowe. W życiu nie przypuszczałam, że pieśni mogą być tak pięknie zaśpiewane i są takie spokojne i harmonijne. Jestem nimi zauroczona!".

Materiał opracowany i dostarczony przez :

  • Tomasz Wrona



  •