Dawne tradycje
mieszkańców Mysłowic
ŻNIWNE
Żniwne to w dzisiejszym języku dożynki czyli święto plonów.
W dawnej tradycji- obchodzono je 15 sierpnia czyli w Matki Boskiej Zielnej.
Jednak w czasach, gdy zaczęły pojawiać się inne rośliny, wymagające późniejszych zbiorów,
jak na przykład ziemniaki czy kukurydza- świętowanie dożynek przesunęło się w zasadzie do pierwszej połowy września.
Gdy pozbierano wszystkie zboże z pól zaczynały sę przygotowania do dożynek. Kobiety zbierały się
w jednym miejscu i wiły dożynkowy wieniec zwany koroną. Nazwa wywodziła się z tego, że wieniec był
w kształcie korony cesarskiej, zamkniętej. Na każdym z czterech ramion układano różne kłosy zbóż.
Wieniec wieńczono krzyżem wykonanym ze słomy i kłosków zbóz. Do kościoła przynoszony zebrane z pól
i ogrodów warzywa i owoce. Całe otoczenie ołtarza było nimi ozdabiane. Wszyscy przygotowywali odświętne stroje.
Warto tu podkreślic, że żniwnym kolorem był czerwony. Zatem często zakładano czerwone fartuchy i
wstążki do rękawów kabotków. Mężczyźni do kapeluszów przypinali bukieciki zrobione z kłosów zbóz.
Dla starosty dożynkowego przygotowywano duży zbożowy wieniec, który zakładal na strój, na prawe ramię
i spływał przez klatkę piersiową i brzuch w kierunku bioder. Ludzie przygotowywali także kosze z darami
składającymi się z plonów pól i ogrodów. Wypiekano też chleb ze zbóż zebranych w tym roku.
Chleb był zanoszony do kościoła przez wybranych gospodarzy- starostów dożynkowych w otoczeniu drużyny żniwnej,
którą często stanowili młodzie ludzie.
Niezależnie od tego przygotowywano uprzęże dla koni, ozdoby dla nich, gdyż konie były ważnym
elementem korowodów dożynkowych- wszak to najbardzioej pracowite zwierzę przy żniwowaniu i należy mu
się odpowiednie miejsce w czasie uroczystości.
W wybranym gospodarstwie- najczęściej znamienitych gospodarzy lub starostów dożynkowych zbierali się
uczestnicy korowodu przed mszą sumą czyli główną, najważniejszą zwaną wielkim. A zatem należeli do nich starostowie,
którzy nierzadko jechali bryczką, ludzie w odświętnych strojach- którzy byli zawożeni na wozach drabinastych,
przybywali gospodarze na koniach, by konna banderia dodatkowo zdobiła korowód. Na stosowny wóz składano
też koronę dożynkową. Nieraz też pakowano na wozy kapelę ludową, która przygrywała w czasie drogi do kościoła.
A pamiętajmy, że dziś mamy w każdej dzielnicy miasta kościół, ale dawniej kościołów było kilka.
W średniowieczu stały tylko w Mysłowicach przy rynku i w Dziećkowicach. Pod koniec XIX wieku powstał w Brzezince,
a w latach 20. na Krasowach. Wszystkie inne są powojenne. Dlatego ludzie mieli daleko do kościołów.
Chodzili zazwyczaj pieszo, ale na takie uroczystości jak żniwne wykorzystywali fury, wozy i bryczki.
Jadąc do kościoła ludzie przy okazji śpiewali pieśni- zazwyczaj o ciężkiej pracy na roli, czasem wesołe i frywolne.
Przed kościołem ustawiano się tak, że drużyna stanowiła szpaler- na końcu stali starostowie z chlebem.
Zazwyczaj wychodził po nich ksiądz, który błogosławił i święcił chleb i dary ofiarne w koszach.
Następnie uroczyście wchodzili do kościoła, śpiewając pieśń "Boże z Twoich rąk żyjemy, choć naszymi pracujemy.
Z Ciebie plenność miewa rola, my zbieramy z Twego pola." I dalej "Co rządzisz ziemią i niebem, opatrujesz dzieci chlebem.
Tyś nam dał urodzaj złoty, my Ci dali trud i poty". Warto też przytoczyć kolejną zwrotkę: "Cośmy rękami wysiali, na wozach my sprowadzali: Za to Ci dziś dziękujemy, cześć i chwałę oddajemy!".
W czasie mszy starostowie zanosili w ramach procesji z darami chleb do ołtarza księdzu, który go przyjmował,
całował i stawiał na ołtarzu. W tym czasie zanoszone były też kosze z owocami pól i ogrodów a przede
wszystkim korona dożynkowa, którą często zawieszano nad ołtarzem na specjalnej linie, która była doczepiona
do stropu kościoła. Przy czym z koroną było różne- czasem zanoszono ją na samym poczatku mszy,
czasem w trakcie procesji z darami. Podobnie było z ulokowaniem korony. Czasem- jak na Krasowach wieszano ją nad ołtarzem,
czasem ustawiano przed nim.
Na koniec mszy wszyscy śpiewali dziękczynne "Te Deum", wielbiąc Boga za dobre plony ich ciężkiej pracy.
Jeszcze przed wojną nie było zwyczaju organizować wielkich dożynkowych festynów, ale… Po mszy dożynkowej,
korowód często udawał się do najbogatszego gospodarza. Śpiewano pieśń "Plôn niesymy plôn w gospodorza dôm" i
starostowie wręczali mu chleb i koronę. Wtedy też dziewczyny obrzucały wszystkich uczestników zbożem.
Maria Polko z Kopciowic zapisała formułę, wypowiadaną w tym czasie: "Szus żytko jak kopytko, szus pszynicka jak dônicka,
coby wôm się darzyło, mnożyło, na polu, w chlywiku i we stodole coby zowdy chlyb był na waszym stole. Szus jyńczmiyń,
szus tatarka, coby z kożdego kłôska była miarka, coby wôm sie świnie dobrze chowały i krowy dużo mlyka dowały.
Szus łowiesek, szus, szus na wszyskie strôny, coby kożdy był zadowowlôny". Gospodarz w zamian częstował ich kołoczem
i alkoholem. Często też kapela ludowa grała muzykę do tańca. Ludzie siadali przy przygotowanych stołach i bawili się
tańcząc, spiewając i żartując do późnego wieczora.
Warto zauważyć, że imprezy dożynkowe organizowali zazwyczaj ci gospodarze, którym ludzie pomagali przy żniwach - razem
pracowali, razem się potem bawili. Jednak największe uroczystości odbywały się we dworach, gdzie wszyscy pracujący chłopi
byli goszczeni przez pana. Dotyczy to głównie dworu w Dziećkowicach i Kopciowicach, chociaż dwory w Brzezince (a były
dwa należące do kopalni "Nowa Przemsza" ) także organizowały uroczystości- wtedy w roli głównych gospodarzy występowali
zarzadcy tych dworów.
Jeszcze w okresie międzywojennym zaczęto organizować dożynki gminne- wtedy w roli głównego gospodarza pojawiał się wójt.
Ale to było sporadycznie. Dopiero po II wojnie światowej, gdy właścicieli dworów i wielkich gospodarstw pozbawiono swojej
własności- pojawiły się powszechnie dożynki gminne i kolejnych szczeblów administracji,
gdzie w roli gospodarzy występowali wójtowie, starostowie czy wojewoda.
Jednak zazwyczaj uroczystości połączone były z mszami w kościele, choć władze w nich nie uczestniczyły.
Zaczęto też urządzać wielkie festyny na koszt gminy. Po wojnie też zaczęto rozbudowywać korowody o pokazy nowoczesnych
maszyn rolniczych, wożonych w korowodach, ludzi pracujących na rolwagach cepami i innych obrazów z prac polowych.
Jednak dożynki to święto, a w czasie święta pracowac się nie powinno. Dlatego wielu rolników po cichu potępiało takie
pomysły.
Korona dożynkowa
Korowód dożynkowy
Ksiądz wita członków korowodu dozynkowego oraz starostów niosących chleb do kościoła
Ustrojony ołtarz dożynkowy Materiał opracowany i dostarczony przez :